sobota, 23 czerwca 2012

Namalowany


Charakterystyczna woń jego perfum docierająca do twoich nozdrzy jednoznacznie pozwoliła ci zawyrokować, że w końcu się pojawił. Nie był spóźniony; wręcz przeciwnie, przyszedł przed czasem, ale i tak miałaś wrażenie, że czekasz tu na niego od wieków.
Stawiał pewne i szybkie kroki, wiedząc, że tego dnia ta cała ekipa będzie pracować dla niego. Nikomu jednak nie szczędził ciepłego uśmiechu i pięknych ukłonów pełnych szacunku; wiele razy powtarzał ci, że każdy w tym biznesie jest tak samo ważny – od idola, aż po każdą, pozornie najmniej ważną osobę w ekipie.
„Sukces idola zależy od starań wielu osób, aniołku” – przypomniałaś sobie jego słowa, wypowiedziane zaledwie kilka dni temu, gdy pocieszał cię podczas jednej z wielu nocy, w której zbyt mocno obciążona pracą, wydawało ci się, że wszystko robisz nie tak – „Każdy z nas ma tutaj swoje miejsce; zabraknie ciebie i wszystko się rozleci, rybeńko.”
Uśmiechnęłaś się i próbowałaś odnaleźć go wzrokiem. Zmarszczyłaś delikatnie brwi; nigdzie go nie było.
Zniknął. Jakby był tylko obrazem w twojej głowie.
Ale już za moment pojawił się tuż przed tobą, w odpowiednim przebraniu, gotowy do robienia zdjęć.
Przez chwilę zabrakło ci tchu; w słabym świetle, z daleka od ogromnych reflektorów… wyglądał tak nieziemsko i delikatnie, że przez chwilę byłaś zazdrosna o piękno, które sobą reprezentował.
- Noona – zwrócił się do ciebie, ręce opierając o biurko, będące twoim dzisiejszym stanowiskiem pracy – czekałaś na mnie?
Roześmiałaś się. Nazywał cię tak, chociaż wcale nie byłaś od niego starsza. Ale byłaś mu to w stanie wybaczyć, w końcu mówił tak do ciebie tylko wtedy, kiedy widział cię zapracowaną i skupioną na swoich zadaniach.
- Tak się składa, że wszyscy tu na ciebie czekają – odpowiedziałaś, kładąc dłoń na idealnie ułożonej fryzurze mężczyzny; złapał ją, gdy chciałaś ją cofnąć i splótł ze sobą wasze palce, wciąż wpatrując się w twoje oczy, jakby czegoś oczekując.
- Dowiedz się czy mają jeszcze troszkę czasu – szepnął ci na ucho, delikatnie głaszcząc cię po policzku.
Zamknęłaś oczy, niezdolna do żadnego ruchu, kiedy centymetr po centymetrze, zmniejszał resztki dzielącego was dystansu.
Byłaś pewna, że robił to specjalnie. Kusił cię, przyciągał do siebie, by za chwilę zmienić zdanie. Igrał z tobą i z twoimi emocjami.
A tobie to odpowiadało. Mimo, iż stałaś tuż przy nim, cała drżąca od jego gorącego oddechu, rozgrzewającego twój kark i nie mogłaś poruszyć się nawet o milimetr.
- Ja… zapytam – udało ci się wykrztusić i wyswobodzić spod jego spojrzenia, które zdawało się przeszywać cię na wskroś.
Kilka metrów później odetchnęłaś z przedziwną mieszanką ulgi i ekscytacji.
Bo wiedziałaś, że za moment do niego wrócisz. I będzie na ciebie czekał, przeglądając w komputerze zdjęcia z poprzedniej sesji.

Nie byłaś zdziwiona, gdy wracając do niego pięć minut później, zastałaś go drzemiącego przy twoim biurku.
Wiedziałaś, że musisz go obudzić, ale postanowiłaś popatrzeć na niego przez moment.
Tak dawno nie widziałaś go śpiącego… przypominał ci niewinnego, bezbronnego chłopca, którego trzeba chronić przed złem całego świata.
Podczas gdy to właśnie on był tym, który zawsze przybywał ci z pomocą.
Nachyliłaś się nad nim i ucałowałaś go w czubek nosa.
Poruszył się niespokojnie i zamachał dłońmi myśląc, że przegania natrętną muchę.
- Donghae – oparłaś głowę na jego ramieniu; uśmiechnął się delikatnie, otwierając jedno oko – nie śpij.
Kiwnął delikatnie głową, po prostu się w ciebie wpatrując. Jego ciemne, nieco zamglone tęczówki wciąż zdawały się znajdować na granicy snu.
Nawet nie zauważyłaś, kiedy poruszył się niczym dziki kot i niemal siłą wydarł ci pocałunek.
I wtedy zrozumiałaś, po co przyszedł tak wcześnie.
Dopiero teraz to pojęłaś i w duchu śmiałaś się z samej siebie za to, że tak powoli kojarzysz fakty.
- Myślisz, że zrealizujesz swój dziwny plan, tak? Nie tak łatwo – resztkami silnej woli wyrwałaś się z jego objęć i pobiegłaś do garderoby, zatrzaskując za sobą drzwi.
Zapukał w nie dwa razy; wiedziałaś, że nie odpuści tak łatwo, ale nie miałaś zielonego pojęcia, co też wymyśli, byś pozwoliła mu wejść do środka. A nie zamierzałaś odpuszczać zbyt łatwo.
- Aniołku… - usłyszałaś, jak mruczy przez drzwi – otwórz mi, co? – popukał paznokciem w drzwi a ty, nie wiedzieć czemu, zaczęłaś się trząść.
- Nie ma mowy – jakimś cudem zdołałaś mu odmówić, choć w rzeczywistości pragnęłaś wciągnąć go do garderoby i utonąć w jego ramionach.
- Kochanie – zniżył głos; wiedziałaś, że za chwilę stanie się chrapliwy z pożądania – nawet nie wiesz, jak wiele przyjemności cię ominie, jeśli tego nie zrobisz… - wyobraziłaś go sobie, jak wypowiada te słowa, z ciężkim oddechem i wargami wyczekującymi pocałunków.
Byłaś jednak uparta… a właściwie tylko taką udawałaś. Bo tak było zabawniej. Bo w ten sposób było bardziej… po prostu bardziej.
- Aniołeczku… - słyszałaś jego urywany oddech; dzieliło was tak niewiele, a jednak zbyt dużo, by móc od tak zmniejszyć dystans – tracimy czas. A ja teraz mógłbym – przerwał na moment; wiedziałaś, że robi to specjalnie, byś wyobraziła sobie miliony pieszczot, którymi właśnie by cię obdarzał – mógłbym sprawiać, że piszczałabyś cichutko jak zawsze, kiedy jest ci ze mną tak przyjemnie… - drążył; zacisnęłaś powieki; mówił jeszcze coś, ale jego słowa już do ciebie nie dolatywały, ty starałaś się zapanować nad pragnieniem spełnienia się jego słów.
Wyciągnęłaś dłoń i przekręciłaś klucz w zamku.
Wpadł do pomieszczenia i niemal zmiażdżył twoje wargi swoimi, tak bardzo ich pragnąc. Przyjęłaś jego pocałunki tak, jak przyjmuje się długo wyczekiwany prezent. Pozwoliłaś mu, by zachłannie zatapiał się w twojej skórze, by znaczył ją wilgotnymi śladami… by dotykał cię tak, jak już dawno tego nie robił…
Pozwoliłabyś mu na wszystko; jego ciche „aniołku” sprawiało, że nie miałaś już więcej argumentów.
Jednak nie było wam dane cieszyć się sobą w pełni… usłyszałaś głosy nawołujące was z oddali.
Powolutku odrywaliście się od siebie, sekunda po sekundzie uspokajając swoje oddechy i uśmiechając się do siebie przebiegle.
- Cóż, wygrałem tę grę, nie? – podsumował i wysunął koniuszek języka.
Udałaś obrażoną i chwyciłaś w dłonie jakąś dziwną, białą siateczkę.
- No nie wiem, nie wiem… - powiedziałaś, wyciągając ręce w jego stronę.
- Co masz zamiar zrobić z tym czymś…? – zapytał, powoli znikając po drugiej stronie pokoju, najwyraźniej próbując ci uciec.
- Najpierw chyba muszę cię złapać… a potem, kto wie… - śmiałaś się, goniąc go długim korytarzem i w końcu wpadając do studia, w którym wszyscy na was czekali… a właściwie na niego. Ty mogłaś spokojnie pracować w domu.
Ale za żadne skarby świata nie odmówiłabyś sobie siedzenia na sesji zdjęciowej najpiękniejszego człowieka na ziemi.
Patrzyłaś jak siada na przygotowanym miejscu i rozmawia z fotografem. Jak posyła tej kobiecie jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że będziesz zazdrosna.
Nie zastanawiając się dłużej, podchodzisz do ekipy i mówisz coś na ucho dyrektorowi artystycznemu. Ten patrzy na ciebie, na to co trzymasz w dłoni i kiwa głową, ogromnie zadowolony z twojej propozycji.
Podchodzisz do Hae i uśmiechasz się jednym z najbardziej uroczych uśmiechów, na jakie cię stać. Patrzy na ciebie odrobinę zdziwiony twoim zachowaniem; po chwili spogląda na twoją dłoń, w której wciąż trzymasz tę dziwną siateczkę i na chwilę uśmiech schodzi z jego twarzy.
- Nie… - prycha, gdy zakładasz mu ją na głowę, jak gdyby nie wierząc do końca w to, co się właśnie dzieje.
- Ależ owszem – śmiejesz się i układasz przedmiot tak, by ładnie się na nim prezentował, korzystając jednocześnie z okazji, by pobyć blisko niego jeszcze przez moment.
Upewniasz się, że to urocze serduszko, które zauważyłaś przed chwilą, zostanie uchwycone w kadrze i w końcu, posyłając Donghae całusa, cofasz się kilka kroków.
W końcu postanawiasz, że wrócisz do domu i tam zajmiesz się resztą zadań zleconych przez wytwórnię.
Odwracasz się, by jeszcze raz na niego spojrzeć i wtedy wasze spojrzenia się krzyżują.
Widzisz w nich coś takiego… przez chwilę masz wrażenie, że jest rozczarowany tym, że już sobie idziesz. Jakby miał nadzieję na coś więcej.
I właśnie wtedy słyszysz odgłos robienia zdjęcia. I czujesz, że to będzie to zdjęcie, które za kilka godzin przyniesie ci, niemal w podskokach po to, byś mogła nanieść na nie ewentualne poprawki.
Po czym znów weźmie cię w ramiona i zacałuje. I zaprowadzi do krainy rozkoszy.
Ale na razie patrzy na ciebie, przyjmując dostojną, ale lekką pozę. I wygląda nieziemsko, jakby nie był człowiekiem, a dziełem sztuki. Jak namalowany.
Wychodzisz.
I masz w głowie jego obraz; i wiesz, że to zdjęcie, które pokażecie światu, będzie niosło ze sobą nieco melancholii i oczekiwania.
Ale przede wszystkim przyniesie łagodną atmosferę; taką jak delikatna bryza znad morza w upalny dzień.
Uśmiechasz się do swoich myśli.
I nie możesz się już doczekać.

piątek, 22 czerwca 2012

Zmysłowy


Obserwowałaś go przez cały ten czas, gdy wszedł do studia i zapinając ostatnie guziki koszuli, powoli rozejrzał się dookoła. Zdawał się cię nie widzieć, pochylonej nad sprzętem fotograficznym, schowanej za ogromną lampą, rzucającą na niego blade, delikatne światło.
- Jest tu kto? – rzucił w przestrzeń, odrobinę zmieszany. Pomyślałaś, że zapewne nie zdarza mu się pracować z tylko jedną osobą.
Pomachałaś mu aparatem, żeby wiedział, że tu jesteś; nie chciałaś jeszcze zdradzać swojej tożsamości, pragnęłaś zrobić mu niespodziankę.
Kątem oka zauważyłaś, jak uśmiecha się delikatnie; to właśnie wtedy zrobiłaś mu pierwsze zdjęcie polaroidem; zdjęcie, które schowałaś w portfelu i traktujesz niczym drogocenny skarb.

***

Myślałem, że nikogo tu nie ma… ale wtedy zauważyłem Twoją dłoń; przez chwilę widziałem też Twoje śliczne włosy… naprawdę uważasz, że cię nie poznałem…?
Jak mógłbym nie poznać dłoni, która tak często spoczywa w mojej?
Ale w porządku… mogę udawać. Skoro to sprawi ci przyjemność, to dlaczego nie…?

***

Patrzyłaś, wciąż się przed nim ukrywając, jak siada na przygotowanym wcześniej przez ciebie miejscu i próbuje znaleźć dla siebie wygodną pozycję; jak przeciąga się niczym dziki kot, w pełni świadomy piękna drzemiącego w tym prostym geście.
Przez chwilę, wpatrując się w to niesamowite zjawisko, w ten cud zwany mężczyzną, nie mogłaś złapać oddechu. Wciąż zastanawiałaś się, jak taki ideał może w ogóle chodzić po świecie?
Byłaś pewna, że gdyby przyczepić skrzydła do jego pleców, odleciałby niczym anioł… kto wie, może zabrałby cię ze sobą?
Resztkami silnej woli zebrałaś się w sobie i znalazłaś to, czego tak usilnie szukałaś, odkąd Eunhyuk pojawił się w pomieszczeniu. Maszyna do robienia baniek mydlanych.
Tak, wystarczyło tylko spojrzenie, na jego delikatną, jasną skórę i półprzymknięte, lekko zmęczone oczy, żeby móc stwierdzić, że ten rekwizyt będzie pasował doskonale; przez moment zastanawiałaś się, jak to się włącza, by potem móc w duchu dziękować za ten niesamowity wynalazek, który tworzy te bańki bez twojego udziału.
- Ta dziwna opaska w kwiatki… - usłyszałaś i odwróciłaś się w jego stronę; rzeczywiście, we włosach miał jakieś biało-różowe stokrotki. Albo inne kwiatki; nie znałaś się na tym i tak naprawdę, nie było to w tym momencie tak bardzo istotne - … założę ją inaczej, dobra? Tak będę wyglądał bardziej stylowo.
Zaśmiałaś się cichutko, wciąż uważając, żeby nie poznał Twojego głosu. Nie odpowiedziałaś, ale oboje wiedzieliście, że i tak zrobi to, na co będzie miał ochotę. Koniec końców, to nie pierwsza i nie ostatnia sesja zdjęciowa, w której brał udział…
Przyjrzałaś mu się jeszcze raz… teraz kwiaty zasłaniały jego piękne oczy. Uśmiechnęłaś się.
Miałaś wrażenie, że wiedział o grze, którą z nim prowadzisz i w pełni jej się podporządkował.
Nie mówiąc ani słowa, zaczęłaś robić mu zdjęcia. Jedno po drugim, całą serią.
Ale coś było nie tak…
Popukałaś się w głowę widząc, że bańki, które tworzyła ta dziwna maszyna nawet go nie dosięgają i nie ma mowy, żeby złapać je w kadrze.
Odłożyłaś na moment aparat i przysunęłaś do maszyny wiatrak; kiedy Hyukjae odczuł na sobie delikatny chłód, zadrżał lekko, delikatnie przygryzając wargę.
Jedyne, czego pragnęłaś w tamtym momencie, to poczuć tę wargę na swoich ustach. Rozgrzać to niesamowite, okryte cieniutkim materiałem ciało. Sprawić, że będzie płonąć…
Zasłoniłaś twarz dłońmi i uspokoiłaś oddech… nie mogłaś sobie pozwolić na rozproszenie myśli, byłaś w pracy…
… problem w tym, że robiłaś zdjęcia swojemu kochankowi. Najpiękniejszemu mężczyźnie na ziemi…
- Pierwszy raz uczestniczę w takiej sesji, w której fotograf milczy – mówił niskim, przyjemnym głosem, pochylając się odrobinę do tyłu, wplatając rękę we włosy – ciekawa sprawa, mogę robić, co chcę… - zawyrokował, uśmiechając się chytrze. Chwilę potem, pomiędzy kolejnymi ujęciami zauważyłaś, że powoli marszczy brwi i unosi głowę, jakby się nad czymś mocno zastanawiał. Przesunął palcami po wyraźnie zarysowanej linii szczęki i znów pozwolił ci słuchać swojego perlistego głosu – Skoro tak pani milczy, muszę być dziś naprawdę fantastyczny…
Prychnęłaś; Roześmiał się i zmienił pozycję. Siedział teraz przodem do ciebie, powolutku oblizując lekko wyschnięte usta, niesamowicie cię przy tym kusząc.
Nie jesteś pewna jak to się stało, ale w mgnieniu oka znalazłaś się przy nim i wyciągałaś drżącą dłoń w jego stronę, z całej mocy, ale bezskutecznie próbując uspokoić oddech.

***

Twoje ręce się trzęsą…
Czuję, jak powolutku rozpinasz mi guziki koszuli… Jak drżysz, próbując opanować emocje…
Guziczek po guziczku.
Twoje chłodne palce, muskające moją skórę raz na jakiś czas…
Wciąż udaję, że mnie to nie rusza… że nie wiem, kim tak naprawdę jesteś.
Choć mam ochotę przyciągnąć cię do siebie.
I nie puszczać, dopóki nie ugaszę twojego pożądania…

***

Po raz kolejny wzięłaś głęboki oddech.
Przyciemniłaś odrobinkę światło, chciałaś dodać pomieszczeniu nieco więcej klimatu.
Obserwowałaś, jak Hyuk napina mięśnie i opierając się na jednej ręce, zaczyna wymachiwać nogami.
Jego twarz, z wesołej i roześmianej, powolutku zaczęła się zmieniać. Z policzków pomału znikały rumieńce, które jeszcze chwilę przedtem sprawiały, że wyglądał niczym wesoły chochlik.
Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała jakby w zwolnionym tempie.
Znała ten stan. Próbował się przed czymś powstrzymać… zdusić w sobie natłok zbędnych emocji.
Zauważyłaś pojedynczą bańkę, delikatnie sunącą ku górze;
Dobiegłaś do aparatu w ułamku sekundy i nacisnęłaś przycisk.
Wiedziałaś, że ci się udało.
Zatrzymałaś na zdjęciu najbardziej zmysłowy obraz swojego mężczyzny, jaki tylko byłaś w stanie sobie wymarzyć.
- To było dobre, prawda? – dotarło do twoich uszu, kiedy sprawdzałaś efekt w komputerze.
Miał rację. Było niesamowite.
Serce z całą mocą uderzało w twoją klatkę piersiową z podekscytowania i nadmiaru piękna.
I w tym jednym, krótkim momencie nie miałaś pojęcia czy patrzeć na modela, czy na zdjęcie, na którym uchwyciłaś go tak pięknie.
Wyglądał tak wspaniale, jak nigdy przedtem… lekko i zwiewnie, a przy tym tak męsko… niczym książę z bajki, któremu wybranka kazała czekać na swój znak. Książę, pełen powagi i gotowości czekający na gest z jej strony.
- Prawda – postanowiłaś się odezwać; znów podeszłaś do niego i pozwoliłaś sobie na przyglądanie mu się z bliska.
Dzieliły was milimetry; czułaś jego oddech na swojej szyi, gdy pochylałaś się, by złożyć pocałunek na jego policzku.
Przymknęłaś oczy, kiedy jego dłonie po omacku badały twoją twarz;  pozwoliłaś, by odnalazły twoje usta i delikatnie badały ich fakturę.
- Wiedziałem, że to ty – rozwiał resztki twoich wątpliwości – od samego początku.
Próbował przyciągnąć cię do siebie, jednak nie pozwoliłaś mu na to. Chciałaś zachować ten dystans, powadzić te dziwną grę bez zasad do samego końca.
Położyłaś mu ręce na ramionach i pocałowałaś.
Mruczał w twoje usta, gdy wplotłaś palce w jego włosy.

***

Doprowadzasz mnie do szaleństwa i doskonale o tym wiesz…
Zachłannie… całujesz mnie tak zachłannie, jakbym miał za moment zniknąć.
Czuję, jak twoje palce przesuwają się po mojej skórze… już dawno przestały być chłodne.
Są gorące; rozpalone jak prawdopodobnie cała ty…
Ale nie pozwalasz mi na sprawdzenie tego.
Chcesz zawładnąć moimi zmysłami, zanim pozwolisz mi działać…
Powolutku… tracę oddech… ale jesteś tuż obok, niesiesz ratunek…
Jak dobrze oddychać tobą.

***

Widzisz, jak ze wszystkich sił stara się pozostać bierny i jak bardzo swoją chwilową dominacją na niego działasz.
Siadasz mu na kolanach i słyszysz jego świszczący oddech.
W końcu, po jakimś czasie, pozwalasz mu się objąć i pogłębić pocałunek.
Twoje ciało płonie, pożądasz go jak jeszcze nigdy.
Świat dookoła ciebie wiruje, gdy znaczy twoją szyję pocałunkami; czujesz bicie jego serca, kiedy zsuwasz koszulę z jego ramion i opuszkami palców powolutku przesuwając po jego torsie, centymetr po centymetrze podążając ku dołowi; ku ścieżce, która zaprowadzi cię do najprawdziwszej krainy cudowności.
Zauważasz, że Eunhyuk usiłuje pozbyć się z oczu opaski; nie pozwalasz mu na to, delikatnie ją przytrzymując.
- To ty tak…? – mruczy, przesuwając gorącym językiem po rowku między twoimi piersiami.
- Zobaczymy, czy mój zmysłowy książę dotrze do mnie po omacku… - szepczesz mu do ucha.

***
Igrasz z ogniem… wiesz o tym, a i tak próbujesz z nim walczyć.
Nie igraj ze mną, nie chcę, żebyś się poparzyła…
Zresztą… jeszcze chwila… jeszcze moment…
Ostatecznie to ja tu rządzę.

***

Czujesz jego palce na sobie; obłapiają cię, niczym pnącza; jego usta składają na twoich ustach kwieciste pocałunki.
Jakaś zagubiona bańka pęka na jego nosie; śmiejecie się, odrobinę nerwowo, oboje drżący i rozpaleni.
Twoje dłonie wędrują ku jego spodniom, ku skarbowi, który z pewnością wyjdzie ci na spotkanie…
Czujesz jego dłoń na swojej; powstrzymuje cię przed kolejnym ruchem, przygryzając twoją dolną wargę.
Wstaje powoli, nie chcąc cię zrzucić; ściąga opaskę. Jego oczy błyszczą i wpatrują się w ciebie z ogniem, jakiego jeszcze wcześniej nie widziałaś.
- Za godzinę u mnie – szepcze ci na ucho twój zmysłowy książę i wychodzi ze studia, zostawiając po sobie jedynie wspomnienie czułego dotyku.
Drżysz.

niedziela, 17 czerwca 2012

Pamiętasz?

Masz Maru Marudo <3 



Podobno najtrudniej jest zacząć… 
… i faktycznie. Tak wiele słów chce zostać zapisanych, zanim… zanim pozwolą mi odejść… 

Teraz, kiedy czytam te pierwsze słowa… wydaje mi się, że źle zaczęłam… 
Powinnam tak po prostu rzucić „najdroższy Oppa!”, czy coś w tym stylu, prawda? I życzyć Ci wszystkiego najlepszego z okazji Twoich kolejnych urodzin… 
… ale nie mogę tego uczynić… Słów zapisanych atramentem nie da się już pozbyć… i wcale nie chcę tego robić… 
Nie mogę też udawać, że mój list do Ciebie po prostu zawieruszył się wśród innych listów od Twoich fanek… 
Zrobiłam to z premedytacją… To była jedyna możliwość, żebyś go otrzymał… a musisz go otrzymać… bo… 
Jestem Ci coś winna. Mimo wszystko… jestem Ci winna przeprosiny… Mimo, iż z pewnością już o mnie zapomniałeś… ja wciąż… było coś… był KTOŚ… dzięki komu nie mogę zapomnieć… 

Masz syna. Miałeś… 

Tak. Trzy lata temu… daliśmy mu życie. Tamtej nocy, kiedy świat zwalił Ci się na głowę, kiedy pojawiłeś się w mojej restauracji i zażądałeś, żeby dać Ci tyle alkoholu, ile tylko zdołam unieść… 
Kiedy zaprowadziłam Cię, zupełnie pijanego, do mojego domu… i kiedy piłam potem razem z Tobą… 

Wiesz… do dziś nie mam pojęcia, jak to się stało, że zapamiętałam tamtą noc tak dokładnie… Twoje łzy na mojej skórze, Twoje piękne, gorące łzy… 

Mówiłeś, że nie wolno Ci kochać… że Twoją kochanką, jedyną kochanką może być tylko muzyka… 

Pamiętasz? 
Płakałam wtedy razem z Tobą, przytulając Cię do siebie… 
Twoje łzy tamtej nocy były najpiękniejszym i najsmutniejszym widokiem mojego ówczesnego życia… bo tylko ja mogłam je widzieć. Twoje piękne łzy. 
Najbardziej bolesny widok, jaki mógł spotkać Twoją fankę… 
Próbowałam Cię pocieszyć… i wtedy… to stało się tak nagle… 
… jestem pewna, że już tego nie pamiętasz. 

Zresztą, to już i tak nie jest ważne… 

Chociaż, może odrobinkę… 

Wookie… Twój syn… nigdy nie widziałam dziecka, które byłoby tak podobne do ojca… w każdym detalu. W kopercie jest jego zdjęcie, zobacz… jest taki piękny… 
BYŁ. 

Skarb, który podarowałeś mi trzy lata temu… słońce mojego marnego, samotnego życia… już go nie ma… 
Niewdzięczny, okropny los wydarł go wczoraj z moich rąk, zanim zdążyłam Ci go przedstawić… 

I to nie tak, że nie próbowałam wcześniej… że nie chciałam… 
Próbowałam wiele razy. Ale nikt, naprawdę nikt mi nie wierzył… próbowali mi wmówić, że robię to specjalnie… że chcę zniszczyć Ci życie, karierę… zresztą… ty sam pewnie byś nie uwierzył… 
Mimo, że był do Ciebie tak podobny… 

Przepraszam…. 
Przepraszam, że piszę do Ciebie dopiero teraz… ten pierwszy i ostatni raz. 

Po prostu… nie mogłam Ci pozwolić dłużej żyć w niewiedzy… 
O ile rzeczywiście dotarłeś do tego momentu… o ile nie pomyślałeś, że to kolejny zwykły list z życzeniami… 

… przepraszam, że tak wyszło… mam nadzieję, że nie czytasz tego w dniu swoich urodzin… 
… i że nie płaczesz. Błagam, nigdy już nie płacz. I nie pozwól się pocieszać przypadkowym kobietom… 

Wookie… jak mam teraz żyć? Jak oddychać bez powietrza? 
Nie potrafię ukoić bólu mojego serca… 

Nie mam Ciebie i nie mam Jego… 
Nie mam już niczego… naprawdę niczego. 

Chciałabym cofnąć czas… i nigdy się nie narodzić… 
Tylko… kto by Cię wtedy pocieszył, kto by otarł Twoje łzy…? 

A może… może… nie byłoby takiej potrzeby? 

Wydaje mi się, że zaczynam pisać od rzeczy… Coraz trudniej jest mi się skupić… coraz trudniej zapisywać kolejne litery… 
A jeszcze nie powiedziałam Ci wszystkiego… 
Jeszcze nie przeprosiłam tak, jak trzeba… 

Błagam, wybacz mi. Wybacz mi ten list, moje milczenie, tamtą noc… 
… i złamanie obietnicy. 
Bo obiecałam Ci, że wymażę tamto zdarzenie z pamięci… 
Nie mogłam… 
Wciąż nie mogę… 

Ale to już koniec. 
Wszystko ma swój początek i koniec… ten list… życie naszego syna… i w końcu moje marne życie. Moja pustka ma swój koniec dzisiaj… 
Przepraszam, że Ci o tym piszę… Wybacz mi moje głupie słowa… ale muszę to zrobić… jesteś jedyną osobą na tym świecie, z którą mogę się pożegnać… poza Tobą nie mam już nikogo… 
… nawet moje dziecko mnie zostawiło. 
Ale ja chcę być z Nim. Niezależnie od wszystkiego... 
To niemożliwe, żeby być z Tobą, więc… chcę być z Nim… 

Odwiedź Go czasem… 
Adres jest z tyłu… na zdjęciu… 

Chciałabym napisać Ci coś jeszcze… ale na mnie już pora… 
Moje serce… nie chce już dłużej cierpieć… 
Więc pozwoliłam mu przestać bić… 

Do zobaczenia w lepszym świecie… 

PS – Musisz się czuć potwornie teraz… Wybacz mi… wybacz… 
PS 2 – Naprawdę mam nadzieję, że ktoś wysłał ten list za mnie… 

H.

Obserwatorzy