sobota, 8 grudnia 2012

Baby on an island

Pisane pod wpływem cudownej kołysanki, której tekst znajduje się w poniższym opowiadaniu.
Tak jakoś... dzieciowo-heechulowo-kołysankowo wyszło. Czyli prawie tak, jak powinno. 
No, ale już nie gadam, tylko zapraszam do czytania~~
A, zapomniałabym. Dedykacja. Agat, słonko, for ju <3




W niewielkim, dziecięcym pokoiku radosne, dziecięce kwilenie od dłuższego czasu mąciło nocną ciszę, nie pozwalając znużonej całym dniem rodzicielce ułożyć się do snu.
Kobieta, uśmiechając się delikatnie, opuszkiem palca, delikatnie poklepała córeczkę po niewielkim nosku i usiadła na krzesełku obok łóżeczka, wpatrując się w ogromne, okrągłe oczy tej małej istotki, która przemawiała właśnie do niej w tylko jej zrozumiałym języku.
- Czyżby dzieciątko też czekało na tatusia? – zapytała cichutko matka, układając brodę na materacu – Jest już bardzo późno, może jednak zaśniesz?
Dziewczynka zdawała się ignorować proszące spojrzenie kobiety, wiercąc się na wszystkie strony i gaworząc wesoło.
- Słońce moje, dlaczegóż ty nie chcesz spać… - ciepła dłoń pogładziła policzek maleństwa, po czym pogładziła dziecko po główce - … może ja ci coś zaśpiewam, co? – dziewczynka roześmiała się cichutko, wyciągając malutkie rączki przed siebie, tęskniąc za ciepłem i spokojnym biciem serca swojej rodzicielki.
Kobieta zrozumiała pragnienie córeczki i po chwili umieściła ją w swoich ramionach, kołysząc się łagodnie w rytm kołysanki, którą zamierzała za moment zaśpiewać.
Znając jednak przyzwyczajenia i upodobania dziecka, zgasiła lampkę nocną i powolutku, wciąż odrobinę się kołysząc, wyszła z pokoju w zupełnej ciszy.
- Czas na kołysankę i spacerek, kochanie… - szepnęła młoda matka, składając miękkie pocałunki na twarzy swojej pociechy i ułożywszy jej główkę na swoim ramieniu, zaczęła śpiewać.

Kiedy mama idzie na brzeg wyspy by znaleźć ostrygi

dziecko zostaje w domu samo 
Delikatny, spokojny głos wypełnił korytarz mieszkania, docierając również do malutkich uszu dziewczęcia, które słysząc znaną sobie melodię, niemal natychmiast ucichło, by wsłuchać się w kolejne wyśpiewywane wersy, od czasu do czasu przyjemnie pomrukując. Wciąż jednak wydawało się rozbudzone i uważnie wpatrywało się w każdą smugę światła, jaka pojawiała się dzięki wpadającemu przez okna światłu księżyca.

Unoszące się fale oceanu brzmią jak kołysanka

dziecko zasypia na poduszce z ramienia. 
Powolutku, kołysząc się do rytmu piosenki, przechadzała się po mieszkaniu. Ze spokojem wyśpiewywała kolejne wersy; jej twarz rozjaśniał łagodny uśmiech za każdym razem, kiedy spoglądała na malutką istotę, którą trzymała w ramionach. Niezwykle ciepło zadomowiło się w jej sercu; pragnęła wszystkie te cudowne uczucia przekazać córeczce, zamieniając je w piękno starej, kołysanki.
Pochłonięta śpiewaniem i przejęta własnymi myślami nie zauważyła, że w domu pojawił się ktoś jeszcze i że przystanął na moment przed drzwiami sypialni, przyglądając się dobrze mu znanemu, ale wciąż niezwykle pięknemu obrazkowi, który tworzyły dwie najbliższe mu osoby na całym świecie.
Nie mogąc jednak powstrzymać nagłego przypływu uczuć, podszedł bliżej i najczulej jak umiał, położył dłoń na ramieniu żony, która natychmiast przystanęła i umilkła w połowie piosenki. Mężczyzna uśmiechnął się i ucałował jej miękkie, wydatne usta, po czym złożył pocałunek na czole powoli już usypiającego dziecka.
- Heechulie – wyszeptała kobieta, uśmiechając się delikatnie.
- Śpiewaj dalej – szepnął jej na ucho, długie palce opierając na łopatkach matki swojego dziecka i prowadząc ją do sypialni.
Kobieta usiadła na brzegu łóżka i kontynuowała przerwaną piosenkę.

Kiedy dziecko śpi, wszystko wydaje się spokojne, lecz 

Na dźwięk krzyczących mew, serce matki przyspiesza niespokojnie

Heechul przez moment przypatrywał się temu obrazkowi przepełnionemu słodyczą i uśmiechał się sam do siebie, jakby nieco niedowierzając, że ma swój udział w tym małym, domowym szczęściu. Że ta mała istotka, która chyba nie do końca świadomie, malutką, mlecznobiałą dłonią delikatnie uderzała w matczyne ramię w rytm melodii, jest w istocie osobą, którą powołał do życia nie tak dawno temu; niezwykle kruchym i wspaniałym owocem miłości dwojga ludzi.
Nagłe wzruszenie ścisnęło go za gardło właśnie wtedy, gdy miał zamiar cichutko dołączyć swój głos do głosu żony; zamiast tego usiadł do pianina i zaczął cichutko przygrywać do ostatnich wersów kołysanki.

Nie bacząc na w połowie pusty koszyk na głowie,

mama biegnie z powrotem do swojego dziecka, w górę piaskowej ścieżki. 
Nie minęła nawet chwila, kiedy dziewczynka, oprócz jasnego i przyjemnego głosu matki, usłyszała także delikatny i odrobinę wibrujący głos ojca, którego barwa idealnie pasowała do matczynego, łącząc się w jeden, harmonijny.
Filigranowe paluszki zacisnęły się w piąstkę, a wesoło wierzgające dotychczas nóżki powolutku zamierały, przygotowując się do snu, który raz po raz przymykał powieki zmęczonego, ale radośnie uśmiechniętego dzieciątka. Malutkie usteczka od czasu do czasu cmokały uroczo, zupełnie rozczulając tym drobnym gestem swoich rodziców.

Kiedy mama idzie na brzeg wyspy by znaleźć ostrygi
dziecko zostaje w domu samo… 

Niespiesznie układała maluszka w jego własnym łóżeczku, starając się nie obudzić córeczki żadnym niepotrzebnym hałasem ani też gwałtowniejszym ruchem ręki; wciąż nuciła słowa kołysanki, jednak teraz już znacznie ciszej i zza drzwi słyszała, że i Heechul w dalszym ciągu ją śpiewa, zapewne uśmiechając się z zadowoleniem do własnego odbicia w lustrze i czekając, aż ona do niego dołączy i odpocznie w jego szerokich ramionach.
Niemal bezszelestnie opuściła dziecięcy pokoik i chwilę później układała głowę na piersi męża, który złożył długi pocałunek na jej czole.
Uśmiechnęła się i przymykając powieki zanuciła ostatnie, tej nocy, słowa kołysanki, słysząc bijące spokojnie serce jej najdroższego mężczyzny, który zatopił twarz wj pachnących włosach kobiety, otaczając ją ramieniem.

Unoszące się fale oceanu brzmią jak kołysanka

dziecko zasypia na poduszce z ramienia…

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Nieopisany

Siedziałaś w tej branży od wielu lat i nie pamiętałaś, żeby kiedykolwiek pozwolono komukolwiek z prasy – i w ogóle ze świata mediów przebywać na planie sesji zdjęciowej do najnowszego albumu. A już na pewno nie któregoś z podopiecznych SM. 
A jednak Ty tu byłaś. Siedziałaś na przyniesionym przez siebie krzesełku i wzrokiem omiatałaś cały ten rozgardiasz, który powoli zaczynał działać ci na nerwy. Czy ci wszyscy ludzie nie mogliby być nieco bardziej zorganizowani i działać odrobinę ciszej? Z tyłu głowy wciąż jeszcze czułaś wczorajszą migrenę, której powrotu naprawdę nie chciałaś, miałaś bowiem ogromnie ważny artykuł do napisania – i to na pojutrze. Nie było zatem czasu na chorowanie. 
Po jakimś czasie bezczynne siedzenie zupełnie ci się znudziło, toteż chwyciwszy dyktafon i swój kolorowy notatnik rozejrzałaś się w poszukiwaniu niczego jeszcze nieświadomej ofiary, którą pochlebstwem lub postępem zmusisz do udzielenia wywiadu. 
- Przepraszam – zaczepiłaś jakiegoś dobrze zbudowanego mężczyznę, w nieco dziwnym stroju i z podejrzaną siatką na głowie, która delikatnie opadała mu na plecy – czy mogę zająć chwilę? 
Odwrócił się, a ty aż otworzyłaś usta ze zdziwienia. 
Nie poznałaś go. Nie poznałaś mężczyzny, z którym od kilku miesięcy tworzyliście związek. 
On również wydawał się być nieco zaskoczony twoim nagłym pojawieniem się, mimo, że to właśnie on załatwił ci możliwość przebywania tutaj. 
Zanim cokolwiek powiedział, przypatrywał ci się chwilę; spojrzenie miał delikatne i czyste, ale ty i tak miałaś wrażenie, jakby zaglądał ci w głąb duszy. Delikatnie potarł dłonią swój policzek, rozglądając się dookoła. 
- Tak? – zapytał ostrożnie, uśmiechając się do ciebie kącikiem ust. Zastanawiałaś się, co powinnaś zrobić w tej sytuacji – rozmawiać z nim tak jak zawsze, czy może udawać, że widzisz go osobiście po raz pierwszy. 
Uśmiechnęłaś się do niego. 
- Chciałam porozmawiać… - uniosłaś dłoń, w której trzymałaś dyktafon. Kiwnął głową. 
- Moment, tutaj jest trochę za głośno, nie będzie mnie słychać – oznajmił, mrugając do ciebie tak, jak robił to zawsze, kiedy planował coś niecnego lub jedynie coś, co on za takie uważał – Pójdę zapytać, czy nie ma tu jakiegoś cichego miejsca albo coś… - mimo, iż traktował cię nieco z dystansem i do tego bardzo oficjalnie, kłaniając się z ogromnym szacunkiem, wiedziałaś, że to tylko gra. Że tak naprawdę poszedł poszukać miejsca, w którym będziecie mogli posiedzieć przez chwilę sami. 
Byłaś niesamowicie podekscytowana i w myślach dziękowałaś Niebiosom, za to, że to właśnie na niego wpadłaś podczas swoich dziennikarskich poszukiwań. Bo przecież gdyby nie to, nie wiadomo, kiedy – i czy w ogóle nadarzyłaby się okazja do spotkania podczas tego dnia. A tak mogłaś upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu – przeprowadzić wywiad oraz spędzić odrobinę czasu z ukochaną osobą. 

Niecierpliwie bębniłaś palcami o ścianę, o którą się opierałaś i zachodziłaś w głowę, jak długo jeszcze będziesz musiała czekać, aż Youngwoon ponownie raczy ukazać swoje piękne oblicze. 
Nie lubiłaś czekać, a cierpliwość nigdy nie należała do cech, które byś kiedykolwiek posiadała. Nie mogłaś stać w jednym miejscu, prawie bez ruchu, niczym się nie zajmując. Bezczynność to coś, czego nie znosiłaś najbardziej na świecie. Toteż, mając dość wypatrywania Kangina, ruszyłaś przed siebie z zamiarem znalezienia kolejnej osoby do rozmowy. Tym razem zaczepiłaś kogoś, kto wyglądał na nieco delikatniejszego od twojego chłopaka, sądząc po budowie ciała. 
Mężczyzna wyglądał, jakby w ogóle nie przygotowywał się do sesji, jednak gdy przyjrzałaś mu się uważniej, zauważyłaś, że wyraz jego twarzy wygląda na zgoła przejęty. 
Kiwnęłaś głową ze zrozumieniem. Mentalne przygotowanie z pewnością było równie istotne jak cała artystyczna oprawa. 
Facet, który przedstawił się jako Yesung, cierpliwie odpowiadał na twoje pytania, mimo, iż zdawał się być niego poirytowany twoją obecnością. 
- Coś nie tak…? – zapytałaś w końcu, nie rozumiejąc kolejnego z dziwnych spojrzeń, jakie ci posyłał. 
- Nie, skądże – zaprzeczył, patrząc na coś lub kogoś, co znajdowało się za tobą – po prostu… Youngwonnie patrzy się na mnie, jakby miał zamiar mnie zamordować i to jest trochę… - szatyn cmoknął krótko, nie potrafiąc widocznie znaleźć odpowiedniego słowa. 
- Och… - zdołałaś tylko wyszeptać. Mimo, iż nie miałaś sobie nic do zarzucenia, odrobinę lękałaś się reakcji Kangina. Bywał impulsywny i niesamowicie zazdrosny. Czasami o takie głupstwa jak teraz. 
Odwróciłaś się powoli w jego stronę, z odrobinę ciężkim sercem, starając się nie wyglądać na zmieszaną. 
- Nudziłam się – pospieszyłaś z wyjaśnieniami, napotykając jego ciemnobrązowe tęczówki – jesteś zły, że na ciebie nie poczekałam i zaczęłam rozmawiać z Yesungiem…? 
- Nie – odrzekł krótko, uśmiechając się do ciebie w dość oficjalny sposób tak, żeby dla postronnych wasza rozmowa wyglądała na zwykłą wymianę zdań między dziennikarką a idolem – to hyung mnie wnerwił… 
- Dlaczego? 
- No błagam, gapił się na ciebie tym wzrokiem, którym zawsze podrywa wszystkie laski… - Youngwoon zmarszczył brwi, a ty za wszelką cenę próbowałaś nie parsknąć śmiechem. 
- Stary zazdrośnik – rzuciłaś w jego stronę, uśmiechając się delikatnie – Znalazłeś jakieś ciche miejsce…? – przypomniałaś mu. 
Z twarzą tylko pozornie nie wyrażającą żadnych emocji wskazał ci drogę, nie omieszkując przy tym delikatnie musnąć twoich pleców. 

- Chodź do mnie – wyciągnął ręce w twoją stronę, zapraszając cię do spoczęcia na jego kolanach. Spełniłaś jego prośbę, by chwilę później utonąć w jego ramionach, które oplatały cię mocno, jednak z niezwykłą czułością. Oparłaś głowę na jego piersi, podczas gdy on delikatnie zdjął gumkę i gładził cię po długich, gęstych włosach; słyszałaś miarowe i spokojne bicie jego serca. Czułaś się spokojnie i bezpiecznie; pragnęłaś, by ten stan rzeczy trwał nieustannie i byś mogła jedynie czuć na swoich policzkach jego drobne pocałunki. 
Jednak dyktafon w twojej dłoni przypomniał ci, że pojawiłaś się tutaj nie tylko po pieszczoty. 
- Youngwonnie… - odezwałaś się cichutko, ale twój głos i tak był odzwierciedleniem pewności siebie - …bo ja ten artykuł o was muszę mieć na pojutrze i… - urwałaś i głośno wciągnęłaś powietrze do płuc, gdy jego chłodne wargi przylgnęły do twojej szyi, powoli się po niej przesuwając. 
- I…? – zapytał po jakimś czasie, nosem trącając twoje ucho. Jego ciepły oddech sprawił, że zjeżyły ci się włosy na głowie. Nagle zabrakło ci słów; wszystkie myśli uleciały jedna za drugą. Gorączkowo starałaś sobie przypomnieć, co chciałaś mu powiedzieć. 
- I… - zawahałaś się – może miejmy już ten wywiad za sobą? – miałaś dziwne wrażenie, że to nie to chciałaś mu przekazać, ale było już za późno; wiadomość dotarła już do jego uszu, wywołując na twarzy cień uśmiechu. 
- Dobra, ale na moich warunkach – zastrzegł natychmiast, zaplatając dłonie wokół twojej talii. 
- To znaczy?
- Nie ruszasz się stąd ani na milimetr. Zobaczymy, jak długo będziesz nad sobą panować – wymruczał zmysłowym głosem wiedząc, jak bardzo na ciebie działa. 
- Sugerujesz, że… 
- Ja niczego nie sugeruję – poczułaś, jak wzrusza ramionami i ociera się nimi o twoje plecy – zupełnie niczego. 
Ścisnęłaś dyktafon nieco mocniej, po czym wzięłaś głęboki wdech i włączyłaś nagrywanie. 
Zasypałaś go gradem przeróżnych pytań, nie chcąc pozwolić mu na rozpraszanie cię. Chciałaś bowiem skończyć to jak najszybciej, by móc w pełni cieszyć się obecnością swojego mężczyzny. 
On jednak miał inne plany. Odpowiadał na twoje zagadnienia powoli i z rozwagą, mimo wszystko nie zaprzestając drobnych pieszczot. Fala przyjemności zalała twoje ciało, gdy jego palce, wsunąwszy się pod cienki materiał bluzki, zaczęły zataczać kółka w okolicy pępka. Resztką sił powstrzymywałaś się od głośnych sapnięć, wciąż usiłując prowadzić rzeczową rozmowę. 
- Powiedz mi jeszcze… - zadrżałaś delikatnie od fali motylich pocałunków między łopatkami – zaaklimatyzowałeś się już w zespole? Czy coś się w nich – to znaczy w twoich przyjaciołach - zmieniło przez tych kilka lat twojej nieobecności? 
Mężczyzna zamarł na moment, by chwilę później objąć cię najciaśniej, jak było to tylko możliwe. Niemal chował cię w ramionach. I opowiadał – silniejszym, pewnym siebie głosem to, co miało zostać nagrane i dużo cichszym, drżącym, wprost twoje ucho – wszystko to, czego nie mógł wypowiedzieć głośno. Obdarzał cię zaufaniem większym niż kogokolwiek wcześniej – i ty o tym wiedziałaś. Odwróciłaś się i gdy tylko skończył mówić, podziękowałaś mu za wszystko pocałunkiem, który stał się jedynie początkiem fascynującej gry zmysłów. 

Gdy wróciliście na plan – on nieco później niż ty, by nie wzbudzić niepotrzebnych podejrzeń, widok Kangina wywoływał na wielu twarzach rozbawiony uśmiech. Nie do końca rozumiałaś, o co może chodzić, ale gdy przysłuchałaś się rozmowie stylistek, zrozumiałaś, że to wszystko twoja wina. Bo to właśnie ty sprawiłaś, że jego włosy były tak rozwichrzone, mimo wcześniejszego ich ułożenia; również ty pozbawiłaś jednej z jego brwi niebieskich ozdobników. Uśmiechnęłaś się delikatnie, ukrywając zawstydzenie. 
Spojrzałaś na niego. Stał przed fotografem z nieco rozkojarzonym spojrzeniem, usiłując odnaleźć cię wśród tłumu. 
Uśmiechnęłaś się do niego; odwzajemnił twój gest, po czym najwyraźniej przypomniawszy sobie, gdzie jest, spuścił odrobinę wzrok i rozchylił delikatnie usta, powolutku wydychając powietrze i usiłując opanować emocje, jakie wywołała w nim twoja obecność. 

A ty przyglądałaś mu się z boku, wyciągając z torby notatnik i pióro. Chciałaś go opisać; pragnęłaś magią słów oddać niezwykłość sceny, która się rozgrywała przed twoimi oczami. Ale byłaś bezsilna wobec jego wspaniałości. Nie potrafiłaś opisać piękna i niesamowitego klimatu, jaki tworzył Youngwoon, stojąc przed aparatem i spoglądając w jego szklane oko nieco niepewnie, ale z dostojeństwem. A tego nie można było opisać. 
I właśnie taki obraz swojego chłopaka pragnęłaś zatrzymać w sercu. Cudowny. Delikatny. Dostojny. I… Nieopisany.

Obserwatorzy