sobota, 10 listopada 2012

Księżycowy


Nie mogłaś uwierzyć w to, co usłyszałaś przed paroma sekundami. A jednak władcze spojrzenie twojej szefowej nie pozwalało ci myśleć, że to tylko sen.
I to właśnie ta kobieta, wręczając ci naręcze kwiatów, z krzywym, nieco prześmiewczym uśmiechem wyrecytowała adres, pod który tenże bukiet miał być dostarczony.
- Miałam zawieźć go sama, ale coś czuję, że jeśli pozwolę to zrobić tobie i dam ci wolne na resztę dnia, morale w firmie gwałtownie wzrosną – widziałaś, że twoja pracodawczyni usiłuje powstrzymać się od śmiechu. Widocznie miała dobry humor.
Zastanawiałaś się tylko, skąd wiedziała, że niemal umrzesz z radości po usłyszeniu tego polecenia…? Czyżby miała jakieś tajne konszachty z twoim chłopakiem…?
Chciałaś zadać jej kilka pytań, ale nie zdążyłaś. Kobieta opuściła pomieszczenie chwilę temu.
A ty, tak bardzo pochłonięta sobą, nawet tego nie zauważyłaś.
Wzruszyłaś ramionami i w nieco niezgrabnych podskokach wsiadłaś do samochodu dostawczego, obierając właściwy kierunek.
Zobaczysz go! Być może tylko na krótką chwilę, ale mimo wszystko będziesz mogła zajrzeć do tego tajemniczego świata, który do tej pory był przed Tobą zamknięty.
Ta myśl bardzo mocno uderzała w twoje zmysły, wywołując delikatne drżenie dłoni.

Nie mogłaś sobie poradzić z otwarciem ogromnych, ciężkich i metalowych drzwi, które miały zaprowadzić cię do studia, na dodatek kwiaty skutecznie ograniczały twoją widoczność. Po kilku marnych próbach samodzielnego dostania się do środka, postanowiłaś zmienić taktykę. Cieszyłaś się, że nie założyłaś dziś trampek, tylko porządne buty, którymi można porządnie… kopać.
Wykonałaś tę czynność na tyle mocno, by móc przypuszczać, że zostaniesz usłyszana, ale nie na tyle, by wyrządzić jakąkolwiek krzywdę.
I nie musiałaś czekać długo. Drzwi rozsunęły się a ty stanęłaś twarzą w twarz z najpiękniejszym człowiekiem we Wszechświecie. Z mężczyzną, który przywitał cię swoim zwyczajnym, radosnym uśmiechem spod półprzymkniętych powiek. Jego jasne, przedłużone włosy połyskiwały w świetle słońca, które wpadało do środka od strony drzwi, a ciemna koszulka, którą miał na sobie sprawiała, że jego jasna cera wyglądała niemal anielsko.
A ty stałaś tam, obładowana roślinkami w pastelowych kolorach i z błyskiem w oczach, po prostu się na niego gapiłaś.
- Wejdź w końcu – odezwał się do ciebie zmysłowym, lekko zachrypniętym głosem, od którego przyjemny, drobny dreszcz przebiegł po twoich plecach - Z wszystkimi klientami tak robisz? – zapytał, wskazując na miejsce, w którym, według niego, kopnęła drzwi.
- Tak, ale tylko ty na to poleciałeś – parsknęłaś, przypominając sobie wasze pierwsze spotkanie, podczas którego niosła dla niego jakiś ogromny bukiet od fanek i również pomogła sobie wtedy butem.
Mężczyzna pokręcił głową, tłumiąc śmiech.
- Gdzie mam zanieść te kwiaty? – rzuciłaś po chwili, rozglądając się uważnie dookoła z otwartymi z wrażenia ustami. Tyle reflektorów, aparatów, różnokolorowych rzeczy…!
- Pierwszy raz widzisz plan sesji zdjęciowej, prawda? – szepnął Sungmin, obejmując cię ramieniem i przypadkiem trącając nosem o twoje ucho. Usłyszałaś własny, przepełniony niezręcznością chichot i w duchu się za niego skarciłaś. Kiwnęłaś głową, bo miał rację. Pierwszy raz przekraczałaś próg tej tajemniczej krainy pełnej artyzmu. Była tak różna od twojej codzienności…
- Ktoś tu ma na mnie ochotę – usłyszałaś i ostatkami sił powstrzymałaś się, żeby nie potwierdzić jego przypuszczeń.
- Reflektory ci chyba przypaliły mózg – odrzekłaś zamiast tego, uśmiechając się z satysfakcją i szukając jakiegoś wazonu, do którego mogłabyś włożyć kwiaty.
Kiedy w końcu się ich pozbyłaś, twoje ramiona zdawały się ważyć kilogramy.
- Chyba muszę cię troszkę rozluźnić – Sungmin podążał za tobą przez cały ten czas – chodź, mam jeszcze z godzinę, zanim mnie zawołają – pociągnął cię za rękę i zniknęliście wszystkim z oczu, choć i tak nikt nie przejmował się dwojgiem ludzi, kręcącym się po pomieszczeniu.

Wpadliście do jakiegoś pokoju, który zdaje się, miał służyć za garderobę. Oprócz dziwnej mieszanki męskich perfum, której mogłaś się spodziewać, przywitali was ich właściciele, każdy z nich utkwiwszy wzrok na tobie. Czułaś się nieco niezręcznie wśród jego przyjaciół.
- Jesteście…? – Sungmin, ku twojemu zaskoczeniu, nie krył rozczarowania. Zadziwiające. Przecież na co dzień mógł o nich opowiadać godzinami. Teraz jednak, jego brązowe tęczówki wyrażały odrobinę irytacji ich obecnością.
W pokoju zapanowało nagle poruszenie, gdy wszyscy na raz podnieśli się z miejsc i uśmiechając się dwuznacznie, wychodzili, wcześniej poklepując twojego chłopaka po ramionach i szepcząc mu coś na ucho.
Widziałaś, że niezbyt jest zadowolony z ich słów i prawdopodobnie dość kąśliwych uwag, jednak on, kiedy tylko napotkał twoje spojrzenie, wyprostował się dumnie i mrugnął porozumiewawczo.
Przez chwilę nie byłaś pewna, cóż takiego chodzi mu po głowie. Ale tylko przez chwilę. Gdy drzwi za pozostałymi członkami zespołu szczelnie się za nimi zamknęły, mężczyzna wyciągnął rękę w twoją stronę.
Chwyciłaś jego dłoń i już chwilę później schował cię w silnym, ale jednocześnie pełnym czułości, uścisku. Przywarłaś do niego całym ciałem, czerpiąc przyjemność z bliskości, która stała się waszym udziałem i chłonąc to niesamowite ciepło, które od niego wypływało.
- Tęskniłam – wyszeptałaś – tak bardzo.
Opuszkami palców musnął twoje wargi ; głośno wciągnęłaś powietrze do płuc.
- Ja też – ukrył twarz w twoich włosach, by po chwili zaskoczyć cię przelotnym pocałunkiem – dawno cię nie widziałem – oparł głowę na twoim ramieniu, po prostu cię przytulając.
Nie mogłaś się powstrzymać od zanurzenia palców w jego miękkie kosmyki, przez moment zastanawiając się, które z nich zostały doczepione.
- Jesteś zajęty ostatnio – powiedziałaś bez wyrzutu, szukając jego czekoladowego spojrzenia, które tak bardzo kochałaś. Pragnęłaś się w nim zatopić, utonąć w morzu czekolady, a potem zwyczajnie rozpłynąć się w słodyczy jego uśmiechów.
Ucałowałaś jego policzek mimo, iż wiedziałaś, że cała jego twarz, a nawet cały on przygotowany był już do nadchodzącej sesji zdjęciowej. Ale ty nie mogłaś czekać aż będzie po wszystkim. Chciałaś obdarować go swoją miłością już teraz, zanim będzie zbyt zmęczony, by przyjąć je z należytym oddaniem.
Już teraz widziałaś znużenie malujące się na jego twarzy, które jednak ukrywał pod grubym płaszczem spragnionego ciebie spojrzenia. Nie miał siły obsypywać cię wymyślnymi pieszczotami, ale wcale ci to nie przeszkadzało. Wystarczyło, że raz po raz układał własne usta na twoich wargach, że szeptał miłe słowa i że po prostu był.
Odsunęłaś się od niego na moment.
- Coś się stało? – zapytał, unosząc brew ku górze.
- Skąd. Po prostu… wydajesz mi się taki… - zawahałaś się przez moment, bojąc się, że weźmie twoje słowa za żart albo za ujmę - … piękny.
- A nie: męski? – wydął policzki, obrażony nie całkiem na serio.
- Męski też. Nie wiem jak to wyrazić…
- Ja wiem – błysk w oku zdradził falę serdeczności, jaką obdarzył cię chwilę później, wkładając cały wysiłek w udowodnienie ci, jak bardzo stanowczy i męski potrafi być.
Poddawałaś się mu; jego miękkim, gorącym ustom, zwinnym i ciekawskim palcom i giętkiemu językowi, znaczącemu twoją skórę.
Ty także nie pozostawałaś bierna; nie minęło kilka chwil, a wy dawaliście się ponieść swoim zmysłom, nie zwracając uwagi na upływający czas. Głodni siebie, za jedyny cel obraliście nasycenie.
Początkowo nie słyszeliście nieśmiałego pukania, które jednak, wraz z upływem czasu stawało się coraz bardziej nieznośne i natarczywe.
Trzeba było przerwać tę magiczną chwilę, którą zdołaliście utkać do tej pory.
- Wrócę do ciebie szybko – poczułaś na ustach ostatni pocałunek, zanim w pośpiechu opuścił pomieszczenie, kilkakrotnie jednak się za tobą oglądając.

Mogłaś poczekać tutaj na niego, ale skoro już tu byłaś, chciałaś choć raz zobaczyć, jak wygląda proces zapisywania piękna na profesjonalnych fotografiach.
Kiedy dotarłaś na miejsce, podawano mu właśnie kwiaty, które wcześniej dostarczyłaś. Nieopisana radość opanowała twoje serce, gdy ucałował różany kwiat, przez moment spoglądając ci głęboko w oczy. Po chwili jednak pozowanie pochłonęło go całkowicie i miałaś wrażenie, że odpłynął gdzieś myślami, uporczywie wpatrując się w jeden, konkretny punkt - jak zawsze, gdy o czymś intensywnie rozmyślał.
Przymrużyłaś oczy, kiedy ktoś obrócił reflektor w twoją stronę po to, by po chwili skierować go na twarz Sungmina, która stała się niezwykle rozświetlona.
Cały on wyglądał teraz tak, jakim go jeszcze nigdy nie widziałaś. Jakby nie należał do ciebie – mało tego, jakby nie należał do tego świata – z tymi bardzo jasnymi włosami, błyszczącymi oczami i bladymi ustami wyglądał jakby znalazł się tutaj przypadkiem i natrafiwszy na łąkę pełną kwiatów, chciał stać się jej częścią; jakby był wędrowcem o księżycowych włosach i niebiańskiej aparycji, a nie Lee Sungminem, ziemskim artystą.
Cała jego postać onieśmielała cię, ale sprawiała również, że mogłaś poznać tę, dotąd przed tobą ukrytą, ale niezmiernie męską i piękną i subtelną stronę swojego mężczyzny.
Z kilku stron słyszałaś komentarze, jakoby był zbyt kobiecy.
Nie zgadzałaś się z nimi; wyglądał inaczej, ale z całą pewnością nie niemęsko – wszystko kryło się w jego czekoladowym spojrzeniu i w sposobie, w jakim tam po prostu stał. Szczegóły nieuchwytne dla innych, dla ciebie były oczywiste.

- Księżycowy – wyszeptałaś mu na ucho, gdy ponownie zamknął cię w uścisku jakiś czas później. – Mój ukochany, księżycowy wędrowcze…
- Co takiego?
- Kocham cię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy